SCUM OF TOYTOWN – Cells LP
69.00 zł
Sensacyjny 🙂 powrót popularnej u nas jakies 20 lat kapeli. Taneczny ska-anarcho-punk. Album dorównujący kapitalnemu Strike sprzed 20 lat.
The scum of toytown is back! 20 years after their fantastic debut album „Strike”, the band from Stevenage (UK) is back together and recorded a brand new full lenght LP in 2014. On here they feature a set of previously unrecorded older material alongside with new songs that sound just as they picked it up again where they left off in 1995.
A festival of tuneful but subversive punk-MUSIC (yes, in capitals) merging the drive and rage of anarcho punk with reggae parts and hints of pop and dub groves. Transporting a personal yet punk political message across the listener. Sometimes full on powerful riffage, sometimes furious, sometimes melancolic and melodic, all at the same time, wrapped up in a top notch DIY production.
SCUM OF TOYTOWN were a obscure phenomena of the 1990ies, rootet in the North London punk scene of the late 1970ies and 1980ies. They crawled out of the void and managed in their short existence to make a lasting impact on everyone fortunate enough to catch them either live or on record before they sunk into oblivion for unknown reason. They appeared on festivals and squats in central Europe and making everyone (seriously) move and dance along to their unique style of innovative sounding punkrock. Music that makes you toss a brick with a smile on your face.
They left us with their only legacy a 7“ and a genius LP….
… we’re more than happy to have them back with their new album. They haven’t lost it, not a single bit!
A1 Oblivious 4:28
A2 Hide And Sneak 2:56
A3 (So Called) Conversation 3:40
A4 State Of Being 4:35
A5 Slow Down 3:31
A6 Cells 5:13
B1 Come Die With Me 3:51
B2 Backstabbers 3:00
B3 Same Difference 2:39
B4 Cinderella 3:24
B5 Drudge 3:03
B6 Nostrovia 2:53
recenzja Pasazer 32:
SCUM OF TOYTOWN – Cells
Doskonale wybrany moment na kambek :). „Scenowcy” połowy lat 90-tych którzy tańczyli przy pierwszej płycie tej kapeli, odśpiewali sobie właśnie „czterdziestolatka”, położyli dzieci spać i przypomnieli, że 20 lat temu niszczyli system nie tylko pod dyktando Hiatusów, ale także w tanecznym rytmie Scum Of Toytown.
Nazwa tej kapeli wśród ludu punkowego najwyraźniej jest wciąż żywa, bo obserwuję oznaki szczerego podniecenia ich nową płytą. Sam też chyba ruszę do piwnicy w poszukiwaniu kasety „Strike”, którą ongiś wydało w PL Qqryq; przypomnę sobie koncert kapeli bodaj w Poznaniu na którym byłem i postękam, że to już 20 lat minęło. Scum Of Toytown to świetna kapela, dorównująca Chumbawambie, choć wiadomo, że ani tak płodna i nie aż tak błyskotliwa, ale ta anarchia w ska-dub-pop-punkowej, tanecznej konwencji spotykała się u nas z aplauzem. Przemknęli trochę jak meteoryt, a po wspomnianej płycie wiele nie zostało (od 1994 ani jednej reedycji!, a sam bym przytulił jakiś CD/LP), no i teraz znienacka nowy album.
Strzałów nokautujących od pierwszego razu nie ma zbyt wiele, może „Some difference”, albo „Drudge” skłonią od razu do bezwarunkowego odruchu tańca. Są słodkie wokale („Cinderella”), szczypta wschodniej egzotyki „Nastrovia”, ale generalnie to jest bardzo wyrównana płyta, fajna od A do Z.
Ciężko nawet stwierdzić które kawałki mają 20 lat, a które są nowe, a podobno są takie i takie.
Anarchia Scum Of Toywton w XXI wieku nie jest zbyt wojownicza. Niewiele o korporacjach, wojnach i handlu bronią, choć te tematy też się pojawiają („Hide N Sneak”). Większość piosenek mówi raczej o takich osobistych skutkach życia w nowoczesnym społeczeństwie – ciągłym pospiechu, powierzchowności i braku kontaktów między ludźmi etc.
Przebojowa, wpadająca w ucho i taneczna płyta. Chyba nie ma jej na CD, a szkoda, bo akurat w PL sprawdziłaby się bardziej na archaicznym kompakcie niż trzeszczącym winylu :). Zwłaszcza jakby zagrali jakąś trasę z Aliansem i zostali znowu królami punkowych afterów! (Bezkoc) (Skuld)